Wylewamy jastrych
28.09.2018 c.d.
Panowie rozkładają sprzęt, więc ja kontynuuję wysiew. To chyba najdłużej obsiewany kawałek ziemi w okolicy :) Dobrze, że nie jest tak, że pierwszą część koszę, gdy ostatnią wysiewam... Na szczęście dziś temat został zamknięty. Przynajmniej do wiosny, kiedy to trzeba będzie dosiać miejsca słabo porośnięte..
Panowie posadzkarze muszą robić coś arcyciekawego, bo dekarze zeszli do poziomu gruntu i dyszą posadzkarzom w plecy. Podejdę i ja – w końcu nie mam nic twórczego do roboty.
Okazało się, że przyjechała pierwsza gruszka z jastrychem anhydrytowym.
Co to za wylewka? Szef firmy w prostych słowach określił ją jako sól bezwodną siarczanu wapnia (dekarze uciekli z szeroko otwartymi oczami). Ciekawostka – anhydryt wykazuje właściwości nieco inne, niż te, o których dla ciał stałych uczą w szkołach – np. wraz ze wzrostem temperatury, jego rozpuszczalność spada... (nie - nigdy nie lubiłem chemii).
Ok, dość szpanowania – wylewka anhydrytowa przekonała nas dlatego, że: ma bardzo małą bezwładność cieplną (po ludzku – szybciej się nagrzewa), lepiej przewodzi ciepło (również dzięki temu, że jest cieńsza niż cementowa/tradycyjna), jest samopoziomująca się, nie ma potrzeby zbrojenia jej, a mimo to jest bardziej wytrzymała niż cementowa. Wykonuje się ją błyskawicznie, po 2 dniach można po niej chodzić (jak będziecie czekać na swoje posadzki zrozumiecie, że każdy dzień oczekiwania to męka :) ). Ponadto dostaliśmy namiary na ekipę i na materiał (Lafarge) od naszego instalatora, z poleceniem od znajomych, którzy również mają takie rozwiązania.
Minusy: Jest droższa od wylewki tradycyjnej, lepiej nie przewozić jej w gruszce na dłuższych dystansach i co okazało się po jakimś czasie – wcale nie skrobie/szlifuje się jej tak szybko i przyjemnie jakby się mogło wydawać :)
Podczas gdy gruszka manewrowała (wjazd na budowę jest mega prosty, a miejsca więcej niż wystarczająco, no ale nie każdy jest mistrzem manewrowania..), ekipa przygotowywała sprzęt, zalewając go tzw. mleczkiem anhydrytowym.
Mleczko ma za zadanie zabezpieczyć wylewkę przed zbyt szybkim wysychaniem. Dzięki temu wiązanie się posadzki przebiega we właściwym tempie i nie ma ryzyka jej popękania/osłabienia.
Po pobraniu próbki materiału z gruszki, ekipa przystapiłą do testu wylewki. Polega on na napełnieniu „wzorca” materiałem, wyrównania poziomu materiału oraz energicznym usunięciu wzorca. Umożliwia to „rozlanie” się jastrychu na poliwęglanowej podstawce. W ten sposób sprawdzana jest gęstość wylewki.
Wylewka jest zbyt gęsta :( Podobno wpływ na to miał czas transportu – ponad godzina i kilkadziesiąt przejechanych kilometrów. Nie pamiętam dokładnie, ale średnica „rozlanej” próbki powinna być między 24, a 28 cm. Póki co mamy 17.. Dolewamy wody do gruchy i mieszamy. 5 minut później podejście drugie:
Za mało, znowu woda i mieszamy. A dekarze zapomnieli po co przyjechali i z rusztowania prowadzą nadzór :)
Trzecia próba pomyślna – 25,5cm.
Panowie do wylewania!
W międzyczasie dotarła druga gruszka:
A szef ekipy zaczął kontrolować materiał z drugiej, zanim opróżnili pierwszą gruszkę ;)
I po chwili - chlust!
Dekarze wrócili do pracy
Podłogówka znika w niesamowitym tempie: