17.08.2018
Wszystko idzie nie tak. Wysypały mi się dwie ekipy, które miały położyć izolację na podłodze zanim przyjedzie instalator. Dodatkowo w związku ze zmianą stanowiska, co chwilę mam wyjazdy służbowe i na budowie więcej mnie nie ma, niż jestem... Na domiar złego, zamówienie papy na posadzkę nie mogło zostać zrealizowane przez hurtownię z powodu jakiegoś pożaru składu, z którego się zaopatrywali... Więc na kilka dni przed instalacją wody/ogrzewania zostałem w czarnej d*.
Wykonałem kilka szybkich telefonów i w ciągu kilku godzin znalazła się wymagana ilość papy – ok 30km od mojego miejsca pracy i dodatkowe 50km od domu. No nic – jadę. Tylko jak to zapakować na raz? Zwłaszcza, że Opel Roboczy zażądał serwisu i został do dyspozycji rekreacyjny Seat..
W kolejnym tygodniu instalator zaczyna pracę, a od poniedziałku jestem na wyjeździe. Papa musi być w piątek, żeby w weekend wykonać wszystko to, czego nie wykonają wspomniane wcześniej dwie ekipy.
Pracownicy składu podeszli dość sceptycznie do załadunku, no ale udało się :D
Temperatura na zewnątrz to jakieś 28 stopni, więc po 10 minutach w samochodzie śmierdziało nieprzeciętnie...
No ale przejechałem...
Przed rozładunkiem:
Po rozładunku:
Myślę, że wiekowe zawieszenie Opla by wymiękło :)
No to jedziemy z przygotowaniami do papowania – odkurzacz do łapy i jazda (oczywiście w piątek popołudniu cały sprzęt budowlany z pobliskiej wypożyczalni jest już wypożyczony, więc pozostał domowy odkurzacz teściowej ;D).
Po trzech godzinach odkurzania i 3 zapełnionych workach, przechodzimy do fazy gruntowania..
Chyba trochę za bardzo rozcieńczyłem :)
Poprawka i jedziemy nieco gęstszym:
Już jest 21:00? Dopiero była 16:00..
Ok, koniec bo latarka czołowa nie wyrabia :)